Strefa Darien – przetrwać w panamskiej dżungli
Opowieść zaczęła się od opisu warunków, jakie zastały ekipę w hotelu. Pierwszy nocleg okazał się swoistym preludium do czekających na podróżników przeciwności. Podobnie zresztą jak nieodpływający przez kilka dni statek, który miał przeprawić podróżników do ich bazy wypadowej w Rio Sambu.
Można powiedzieć – tak właśnie zaczyna się przygoda. Pełna niewygód i niebezpieczeństw, ale także zabawnych (przynajmniej z perspektywy czasu) sytuacji, dla których tłem była równie groźna co piękna przyroda lasów deszczowych. Z każdym dniem dziksza okolica, coraz mniej przychylni mieszkańcy, w coraz mniejszych osadach, których nie sposób odnaleźć na mapie. Ośmiogodzinne przeprawy dłubankami przez rzekę. To był dopiero początek. Prawdziwe trudności zaczęły się po opuszczeniu ostatniej wioski. Tam, w głębokiej dżungli czaiły się węże i dzikie zwierzęta. Marsz utrudniały wszechobecne pnącza i roślinność, którą trzeba było wycinać maczetą. Istniało też prawdopodobieństwo spotkania z przemytnikami i partyzantami FARC. W dodatku pojawiły się kłopoty z nawigacją. Brak wody pitnej i kończący się prowiant mogły zapowiadać najgorsze, gdy wędrowcy – ze względu na ukształtowanie terenu – wciąż musieli zbaczać z trasy.
O wszystkich przygodach, jakie spotkały członków ekspedycji, a także o tym, jak ostatecznie zakończyła się podróż, można przeczytać w książce Strefa Darien. Gorąco zachęcamy do lekturowej wyprawy po jednej z najniebezpieczniejszych i najmniej dostępnych dżungli.
Ewa Pilachowska